Jesteśmy gotowi powiększać piersi i penisy, pomniejszać nosy i brzuchy, nawet kosztem zaciągnięcia kredytu na kilka lat - wynika z badań przeprowadzonych wśród mieszkańców województwa śląskiego przez socjologów z Wyższej Szkoły Zarządzania i Nauk Społecznych w Tychach
Badania - pierwsze takie w Polsce - przeprowadzili naukowcy z Wyższej Szkoły Zarządzania i Nauk Społecznych w Tychach. - Zaplanowaliśmy je rok temu - mówi prof. Marek Szczepański, rektor tyskiej uczelni i wykładowca w częstochowskiej Akademii im. Jana Długosza. Naukowcy przebadali dwie grupy osób. Pierwsza to 380 pacjentów trzech klinik chirurgii estetycznej losowo wybranych z terenu całej Polski. Druga to 330 osób, które nie przechodziły nigdy operacji plastycznej i nie zamierzają decydować się na nią w przyszłości.
Wszystkim postawiono pytanie, kto jest dla nich ideałem piękna. - Okazało się, że bardzo trudno taki ideał im zdefiniować. Ankietowani najczęściej odmawiali odpowiedzi albo odpowiadali, że ideału piękna nie mają lub że w ogóle taki nie istnieje. Co do jednego byli jednak wszyscy zgodni: ładnym jest w życiu łatwiej - mówi kierująca badaniem dr Agnieszka Zarębska-Mazan. Wśród pacjentów plastycznych aż 71,6 proc. osób jest przekonanych, że ludziom pięknym jest łatwiej w życiu osobistym, a 66 proc. - że także w pracy zawodowej. W drugiej grupie liczby te wynosiły odpowiednio 81 i 66 proc.
Ponad połowa badanych jest także przekonana, że o tym, jak postrzegamy nasze ciało, decydują nie media, sławni ludzie czy otoczenie, ale my sami. Wśród klientów klinik chirurgii estetycznej znacznie częściej zdarzają się tacy, którzy wstydzą się swojego ciała.
Choć szefowie klinik nie chcą ujawniać dokładnych liczb, to można z pewnością stwierdzić, że z roku na rok zapotrzebowanie na operacje plastyczne w naszym kraju rośnie o 30 do 50 proc. Ponad połowa pacjentów przyznaje, że zdecydowali się na zabieg dla siebie, żeby ładniej wyglądać. 8,4 proc. zrobiło operację ze względu na partnera, a 6 proc. liczy, że właśnie dzięki zabiegowi kogoś sobie znajdzie.
Pacjenci chirurgów estetycznych to najczęściej kobiety między 35. a 40. rokiem życia. Najczęściej decydują się na zabieg powiększania piersi. Na drugim miejscu jest cały wachlarz operacji nosa. Chirurdzy zwężają go, skracają, prostują albo "zdejmują" mu garb. Niemal równie często operują odstające uszy. Na dalszych miejscach są zabiegi poprawiające sylwetkę.
Z kolei mężczyźni coraz częściej marzą o zabiegu powiększającym penis. Problem w tym, że operacja jest kosztowna i wiąże się z dużym ryzykiem, a efekt trudno uznać za spektakularny. Średnio udaje się wydłużyć członek o marne 2 cm! Mniej ryzykowne jest za to jego pogrubianie.
Prof. Szczepański twierdzi, że po przejrzeniu 380 ankiet osób, które przeszły operacje plastyczne, można wśród nich wyodrębnić kilka typów. Pierwszy to profesjonaliści. Decydują się na zabieg, bo w ich pracy liczy się wygląd. Są wśród nich np. aktorzy, prezenterzy, przedstawiciele handlowi. Drugi typ to koniunkturaliści, dla których decydująca jest moda. Pod dyktando mediów powiększają więc usta, piersi, wypełniają policzki. Następny typ to pięknisie i dandysi. Są niemal idealni, a jednak ich próżność wciąż nie jest zaspokojona. Są wreszcie i desperaci, przekonani, że jeśli zmienią swój wygląd, to zmienią także swoje życie. Dlatego, by przeprowadzić operację plastyczną, są w stanie zapożyczyć się na znaczną sumę w banku. - Powinni jednak pamiętać, że operacja zmieni tylko ich wygląd. Osobowości zmienić się nie da - zauważa prof. Szczepański.
Narodowy Fundusz Zdrowia refunduje tylko niektóre operacje plastyczne. - W przypadkach wad wrodzonych, urazów, chorób, następstw leczenia - wylicza Ryszard Stelmaszczyk, rzecznik śląskiego oddziału. - Na pewno nie płacimy za zabiegi upiększające.
Ile więc kosztuje "piękno"? Ceny zależą od wielu czynników. Orientacyjnie: powiększenie piersi kosztuje 10-13 tys. zł, zdjęcie garbka z nosa ok. 4 tys. zł, zmniejszenie nosa ok. 6 tys. zł, operacja niewelująca odstające uszy - od ok. 2 tys. zł.
