Najsilniejszą trucizną znaną ludzkości jest jad kiełbasiany - śmiertelna dawka do wytrucia całej ludzkości zmieściłaby się w jednej szklance
Mija właśnie 20 lat, od kiedy zaczęto wykorzystywać ją jako kosmetyk - czyli popularny botoks.
Trucizna znana jest od początku XIX wieku, od kiedy zaczęto wytwarzać wędliny na skalę przemysłową. Niemiecki lekarz Justinus Kerner zaproponował nazwę botulina od łacińskiego słowa 'botulus' oznaczającego kiełbasę. Słowo 'botoks' to po prostu skrót od toksyny botuliny, ale o ileż przyjemniej brzmi! Jad kiełbasiany zabija przez paraliż mięśni - ofiara po prostu nie może oddychać. Pół wieku temu naukowcy odkryli, że punktowe zastrzyki trucizny selektywnie paraliżują mięśnie, których naprężenie akurat jest szkodliwe - na przykład powodują zeza albo tiki. Lekiem błyskawicznie zainteresował się przemysł kosmetyczny, zresztą w medycynie plastycznej płynna jest granica między zabiegiem leczniczym, jak pokonanie zeza, a kosmetycznym, jak usunięcie zmarszczek. W tym ostatnim zaś botoks okazał się bardzo skuteczny.
Dlaczego? Bo pierwsze zmarszczki, które pojawiają się na naszej twarzy po trzydziestce, robimy sobie sami. To tak zwane bruzdy mimiczne, uboczny skutek tego, że normalnie funkcjonujący człowiek dziennie średnio 15 tys. razy kurczy mięśnie mimiczne twarzy, przybierając wyraz zatroskania lub rozbawienia. Gdyby pierwsze 30 lat życia spędzić wyłącznie na grze w pokera (zachowując kamienną twarz), można by opóźnić starzenie o dobre dziesięć lat. Botoks podobny efekt zapewnia nam jednym zastrzykiem - 'wyłącza' krnąbrne mięśnie i bruzdy mimiczne przejściowo zanikają, opóźnione jest też ich odtwarzanie się.
Botoks optycznie potrafi odmłodzić o kilkanaście lat, cofnąć osobę po czterdziestce do wyglądu sprzed trzydziestki. Kto by tak nie chciał? Więcej - kto się powstrzyma przed taką pokusą, pracując w zawodzie, w którym nie wypada być starym (media, rozrywka, reklama)? Operacja plastyczna wymaga specjalistycznej kliniki, zastrzyk z botoksu na dobrą sprawę może zrobić pielęgniarka. W USA modne zrobiły się przyjęcia botoksowe, podczas których serwowane są jadło, napoje i odmładzające zastrzyki. Prostota tego zabiegu sprawiła, że po botoks chętnie sięgają mężczyźni, którzy wizytę u chirurga plastycznego uznaliby za przesadną próżność. W efekcie od kilkunastu lat z ekranów kinowych i telewizyjnych spoglądają na nas twarze męskie i żeńskie, które najprawdopodobniej niejeden raz potraktowano botoksem.
Po czym to rozpoznać? Po kombinacji 'nienaturalne odmłodzenie plus dziwnie osłabiona mimika'. Botoks mięśni mimicznych nie zabija, ale przez kilka miesięcy po zabiegu ich działanie jest bardzo ograniczone. W efekcie człowiek wygląda, jakby grał w pokera. Nie chcę tutaj bawić się w plotkarskie odgadywanie, po kim widać, że używa botoksu. Wystarczy ograniczyć się do aktorek, które same do tego się przyznają - jak Courteney Cox, gwiazda 'Przyjaciół', albo Demi Moore, która niedawno skarżyła się, że nie może znaleźć dla siebie roli. I nic dziwnego, bo z kamienną botoksową twarzą kobieta może grać w zasadzie tylko zimne, dwulicowe żmije (jak Monica z 'Przyjaciół'). Mężczyźnie zaś pozostają role pustych, pozbawionych pasji i inteligencji podrywaczy.
Za długotrwałe używanie botoksu płaci się cenę tzw. twarzy nietoperza - po czterdziestce widocznym zmianom ulegają już rysy. Zmarszczki zaczynają być optycznym akcentem, którego wprawdzie nikt nie chce mieć, ale bez którego twarz wygląda nienaturalnie, nieludzko. Bez nich na pierwszy plan wysuwa się sterczący nos i wydatne policzki przypominające pyszczek gryzonia.
Jeśli ktoś po czterdziestce nadal chce mieć twarz taką jak przed trzydziestką, nie ucieknie już chirurgowi. Pojawia się jednak podstawowe pytanie - po co?
Emocje wyrażane na twarzy pogłębiają zmarszczki, ale jednocześnie optycznie ujmują lat. Janina Ochojska, Jan Peszek, Małgorzata Braunek, Slavoj Žižek to są ludzie, którzy nie wyglądają na swój metrykalny wiek. Nie dzięki botoksowi, ale dzięki życiowej pasji. To ją widzimy na ich twarzach, a nie ich zmarszczki. Może więc zamiast nierealnego marzenia o tym, żeby mieć skórę 20-latka, starać się nie zatracić pasji 20-latka?